Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Najnowsze wpisy, strona 7


lut 09 2004 niema
Komentarze: 1
Pamiętasz opowiadałem Ci o miłości, pamiętasz podniecenie w moim głosie kiedy mówiłem o niej. Powiedziałaś wtedy jak się cieszę, pamiętasz powiedziałaś, że taka miłość się nie skończy. Pamiętasz. Ja pamiętam, pamiętam jak dziś. Ale teraz już wiem kłamałaś, oszukałaś mnie. Taka, nie inaczej, właśnie ta miłość się skończyła. Nie ma nas. Nie ma. Cieszysz się, widzę w Twoich oczach ten szyderczy uśmiech. Wiem myślisz sobie co miałaś mi wtedy powiedzieć, że niby co, że niby powinienem uważać bo wszystko ma swój kres bo wytrzymać wszystkiego nie może nic. Nie ma takich rzeczy. Więc dlaczego nie powiedziałaś? Bo co bo bym nie uwierzył? Masz racje nie uwierzył bym, tyle, że teraz ukojeniem dla moich poszarpanych na cztery strony świata zmysłów, byłyby proste słowa, a nie mówiłam. A wiesz co teraz to już zupełnie nie uwierzę. Będę szedł głucho i ślepo przez świat i szukał tej cienkiej granicy gdzie miłość łączy się z nienawiścią w nią przechodząc. Znajdę ją i zatrę będzie niewidzialna i stanie się jednym. Można kochać kogoś kogo się nienawidzi prawda? Powiedz, że tak, powiedz proszę!!! Milczysz... Dlaczego nic nie mówisz... Dlaczego! Tak to prawda tego nie wiesz nawet Ty, nawet ja, nikt tego nie wie...

Kocham ją. Ona mnie nienawidzi.

belmondek : :
lut 01 2004 mig
Komentarze: 2

Magda. nie myśle tak. Ja też chyba nie spróbuje więcej, może, może kiedyś gdy będe mieć ochotę na prosty sex.

belmondek : :
lut 01 2004 notka dewotka
Komentarze: 1

I stało się mam dwadzieścia dwa lata. Obudziłem się rano i spojrzałem w lustro. Niczego szczególnego nie zauważyłem. Moja percepcja wzrokowa nie jest w najlepszej kondycji, ale gdyby cokolwiek się zmieniło to pewnie bym zauważył. Więc co mam ten rok więcej niż miałem jeszcze wczoraj i nic, tak po prostu nic się nie zmieniło. A w ostatnim roku? O i tu zaczyna się przedstawienie. Drodzy czytelnicy, napisze napiszę wszystko co zmieniło się w ciągu ostatniej wiosenki. Pisze to będąc naprawdę skrajnie wkurwiony więc wybaczcie jeśli mój niewyparzony języczek ugryzie, któregoś z was J .

 

No cóż. Zmieniło się strasznie dużo. Straciłem jedyną chyba osobę na świecie, która wiedziała o mnie wszystko. Rozpadł się mój strasznie długi i drastycznie emocjonujący związek z Magdaleną (właściwie nigdy do niej nie mówiłem Magda zawsze Magdalena). Koniec. O tym więcej nie napisze. A może napisze: “wiele bym dal by zapomnieć Cię wszystkie chwile dobre i te złe. Choć raz zapomnieć i nie myśleć już...”

No cóż 2. Zmieniłem prace z zajebiście klimatycznym, małym biurze, za niezłą kasę, na jeszcze bardziej klimatyczną firmę transportową, za dużo mniejsze pieniądze. Po co? Po prostu dla świętego spokoju. Dla zwykłej ucieczki przed wyścigiem szczurów, dla Magdy.

No cóż 3. Zacząłem zapuszczać włosy. Po co? Zwykła próżność. Zrobię sobie jeszcze dredy i to jeszcze przed obroną. I wszyscy plugawi szmaciaże niech zakrzykną na starego rastucha, następny co na włosy wyrywa panienki. Mam was w dupie. Jeśli dla was to kobiety to przykro mi. Dla mnie to niestety muzyka, słowo, liczba kolor.

No cóż 4. Zacząłem jarać jak smok nałogowo. Zioła i fajeczki i wszystko co się palić da łącznie z mostami (co do mostów patrz No cóż 5).

No cóż 5. Przejechałem się na osobie nominowanej do nagrody bycia moją siostrą. Nie chce jej już nigdy spotkać. I jak w piosence nie ufam ludziom. Jeśli to czytasz a wiem, że wiesz, że o Tobie mówię to słuchaj: jesteś śliczna, to co z Tobą przeżyłem było nawet przyjemne, ale nie myślisz nigdy, tak jak nie pomyślałaś, że jednym słowem możesz przekreślić się w oczach człowieka, który by wyskoczył za Tobą nawet z ostatniego piętra nieba.

No cóż 6. Przestałem wierzyć, że jeszcze kiedykolwiek stanie się tak, że wszystko będzie proste i nic nie będzie po waszemu.

No cóż 7. Skończyłem z Teatrem raz na zawsze. Monodram, który przygotowałem nigdy nie ujrzy światła dziennego. Jedyny kto go widział to mój kot, Tesco.

No cóż 8. Nie wydoroślałem. Zawsze chyba już będę dzieciakiem, któremu nie jest wszystko jedno (jak panom redaktorom z wyborczej). Będę płakał kiedy, płakać będę chciał, będę krzyczał gdy krzyczeć będę mógł, będę się kurwił jeśli ktoś zapłaci za to, będę brał życie chochelką i nigdy nie kupie małej łyżeczki. Będę chodził skacowany od 5.30 do 9.00 i będę opluwał tego co mnie chciał opluć.

 

No cóż 9. Idę na browarka i zagryzę go blancikiem.

Ps. Wszelkie życzenia będą usuwane.

 

No cóż 10. Stałem się szczęśliwy w nieszczęśliwości swojej.

 

Aaaa i zawsze chciałem to zrobić: pozdro dla wszystkich cool mega hip hop dzieciaków którzy zachowuja się jak krowy które mało mleka dają. Nara (czy jakoś tak)

 

Ps. Nie znalazłem miłości w ukojeni poety, nie znalazłem siebie w szpargałach niestety, nie szukałem domu tam gdzie go nie było, a jednak wszystko się skończyło zanim się zaczęło.

Ps. I jade już z tego cuchnącego Poznania. Witaj Wrocawiu. Witaj Kasiu.

 

belmondek : :
sty 29 2004 wyrwane z pamiętnika
Komentarze: 2

Czasem idziesz ulicą i spotykasz trzy miliony przypadkowych znajomych. Co tam? Co u Ciebie? Jak się masz? Mnóstwo zasadniczo słabo zrozumiałych pytań, najczęściej nie docierają do mnie. Badawczo podnoszę wzrok, uśmiech: nie no wiesz po staremu. Co u Magdy? Hm, no widzisz tylko tu nie ma nic po staremu. Nie jesteśmy razem. A, to przykro mi. A mi nie. Nie, nie jest mi przykro, nie jest mi źle nic mi nie jest. Zapomnij o tym tak jak ja staram się zapomnieć. Zresztą, co Cię to obchodzi, przykro Ci? Zero, jest w Tobie tyle szczerości, co nic. Pewnie w duchu się cieszysz. Magda w końcu jest wolna. Masz szanse. Zawsze przecież Ci się podobała. Fajna jest, młoda, śliczna, inteligentna, trochę zmanierowana, kokietka, z najśliczniejszymi oczyma, z tych, w jakie spoglądałeś i spoglądać Ci przyjdzie, sam sex podany na białym, bawełnianym obrusie, przyozdobionym purpurową, skąpą, wstążeczką. Spluwasz idziesz dalej. Czym tu się przejmować jutro spotkasz go znowu i zapyta o to samo. Jak katarynka, taki longplay. Skręcasz w zakamarek rynku. Stare miasto jest strasznie podniecające. Klub muzyczny. Szybka decyzja, wchodzisz. Od progu słyszysz świniaku, co tu robisz, cześć gościu, dachu mordo, choć się przytul. Starzy bywalcy, myślisz. No cóż jesteś skazany na ich obecność, obecność przecież w samotności piwo zawsze smakowało Ci lepiej. Uwielbiam wzrok tych przygaszonych lekko dziewczynek, łapie ich próżniacza zazdrość: oni go znają a my nie! W takich sytuacjach czujesz się jak chodzący obciach na dwóch nogach. Jak Gabryś, Piasek i Ewa Bem razem wzięci. Przy barze, Babciu daje Ci buteleczyne  Tyskiego, zimne z lodóweczki. Wersja VIP nie każdy dostaje browarem z zamrażalnika. Nawet się nie rozglądając zapalasz papierosa. Pierwszy dym najsmaczniejszy, jeszcze dwie sekundy spokoju i masz już sępa przy pasie. Słodki, kobiecy, bardzo ciepły głos, zadaje pytanie poczęstujesz mnie papierosem? Nie podnosząc głowy podajesz paczkę Paluchów light, ogień. Wiesz, że jeszcze nie masz jej z głowy. Dalej nawet nie spoglądasz jej stronę. To ja irytuje, zaciekawia, postawa twardziela, czy coś tam dziwi. Wiesz co myśli: jak to ja tu, przy nim, sama, inny zacząłby mówić, przedstawiłby się, podałby parę epitetów, których brzmienie nastręcza prawdopodobieństwo ich komplementarnego charakteru, a których słyszałam już tyle, że nie cieszą ani nie bawią. Myślisz: może ma zły humor, o to coś dla mnie, potrafię mu pomóc. Ty dalej siedzisz. Skinienie na Wojtka. Już po chwili słyszysz kojący dźwięk sheikera. Lecący long, wypełniony błękitem boskiego wiatru nastraja Cię dobrze na dzisiejsze popołudnie, takie 250 ml wytrawnego smaku śmierci. Drugi ląduje przed nosem damy obok. Nie spojrzałeś na nią nawet przecież, skąd wiesz, że jest ładna, może właśnie siedzi obok Ciebie szkaradztwo, które będzie Cię, za tą mieszankę trującej wódki, bolsa blue, soku z grapefruita i lodu, stręczyć przez cały wieczór? No wiesz przecież. Nie jesteś głupi. Sam ją przecież sprowokowałeś wzrokiem wchodząc, a pyzatym to ona przyszła do Ciebie, więc jest pewna swego, zna swoją wartość, nie lubi być przeźroczysta, a takie są zawsze ładne. Widok drinka nawet jej nie zaskoczył, powiedziała tylko dziękuje. Spojrzała. Teraz jesteś pewny, że zaraz zapyta, co Ci jest? Mijają cztery sekundy i jakby przepowiednia się sprawdziła: Coś się stało? To pytanie w połączeniu z Twoimi myślami wywołuje w Tobie ironiczny gardłowy śmiech. Twarz pokerzysty nie zmienia się jednak. Głęboki oddech. Podnosisz wzrok spoglądasz na nią tak, jak byś się dopiero obudził po całonocnym maratonie i zobaczył ją nagą wpatrzoną w Ciebie wzrokiem spełnienia. Wysuwasz delikatnie koniec języka. Tylko patrzysz. To ją dezorientuje. Wiesz, co teraz chce usłyszeć i wiesz, co myśli, że zaraz powiesz. Wydaje jej się, że za półtorej godziny jak gejzer nie będziesz mógł wytrzymać w jej obecności, będziesz szukał pretekstu żeby wyciągnąć od niej choćby numer telefonu, choćby jeszcze tylko twierdzącą odpowiedź na pytanie: spotkamy się jeszcze? A Ty z uporem maniaka tylko patrzysz. Końcu otwierasz delikatnie usta. Dźwięk Twojego ciepłego głosu radiowca przyprawia ją o drżenie. Mówisz tylko jedno zdanie. Wiesz jesteś piękna, chodźmy się kochać. Oburzenie w jej oczach upewnia Cię tylko w przeświadczeniu, że…

Rano budzisz się po całonocnym maratonie i widzisz ją nagą wpatrzoną w Ciebie wzrokiem spełnienia.

 

belmondek : :
sty 27 2004 otwartość
Komentarze: 8

Całkiem przed chwilą przeczytałem notkę na blogu kogoś szczególnego. Teraz wiem, że ta osoba przeczyta sobie to, co ja tu napisze i chyba się cale z tego nie cieszę. Moja natura jest jednak taka, że chęci zaspokojenia jakichkolwiek żądzy górują zawsze nad zdrowym rozsądkiem. Wyznaje, więc i pisze prosto w jej oczy, w jej nosek, w jej usta, i uszy i nie boje się, zresztą chyba nigdy się nie boje.

Otwartość. Zaufanie. Ekstrawertyzm. To u mnie nie jest prosta sprawa. Szczerość, hm ma całkiem inne znaczenie niż słownikowo oszacowane przez profesora Miodka. Czym więc jest, czy jest w ogóle? Czy człowiek tak twardy i zadufany w swoich wadach, może zmusić się do tego żeby lekką ręką bez obaw i sarkazmu w głosie mówić o sobie wszystko, czego nie wie? No właśnie nie może. Nawet ten blogu. Nawet tu nie jest wstanie anonimowo powiedzieć, jaki jest. Nigdy tego nie robi nawet przed ludźmi, których zna od lat, dlaczego więc miałby robić to przed wami wszystkimi? Pytanie zasadniczo proste, jaki on jest, wydaje się teraz pytaniem retorycznym. Czy tak jest w rzeczy samej? No właśnie tak jest. Nikomu nigdy nie udało się mnie poznać zadając pytania. Nikomu nigdy nie udało się mnie poznać patrząc na świat przez pryzmat słów. I wiecie, co nikomu się nie uda.

Jak więc tego dokonać? (No tak pytanie na miejscu biorąc pod uwagę, że mój geniusz poznania samego siebie pozwala na jakąkolwiek retorykę) Tylko jeden sposób patrz i myśl. Patrz i myśl. A wszystko, co do tej pory trudne i niezrozumiałe, stanie się tym, przed czym od wieków się bronie, stanie się banalne.

I nie dziw się, że Ci się nie zwierzam, i nie dziw się, że nie potrzebuje pomocy, i nie dziw się, że jestem skryty i zamknięty w sobie, i nie dziw się, jeśli nigdy nie będziesz mogła powiedzieć o mnie źle, dobrze, jakkolwiek, i Niedzic się, jeśli nic nigdy nie będę znaczył, oprócz niezaspokojonej ciekawości.

 

belmondek : :