Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum 19 maja 2004


maj 19 2004 wolne myslenie
Komentarze: 6

Zemfira

Ludka stała na gzymsie dwunastego piętra i szykowała się skoku. Była trochę pijana i rozczochrana. Grudniowy wiatr rozwiewał jej włosy, drętwiały palce. Ale wiedziała, co robi. Świat właśnie wkraczał w trzecie tysiąclecie, a ona siedziała sama w domu. Nikt jej nie zaprosił, nikt do niej nie przyszedł. Nawet rodzice wybrali się w gości, ale nie chcieli jej zabrać ze sobą. Na stole stała napoczęta butelka szampana i talerz kanapek. Do Nowego Roku zostało czterdzieści minut. Kiedy zegary w całym kraju wybiją dwunastą, Ludki już nie będzie. Jej ciało rozciągnie się na asfalcie, a jej zmieszana ze śniegiem krew skrzepnie w nierówne grudki.

Ktoś zadzwonił do drzwi. Ludka zachwiała się i pośliznęła na gzymsie, ale zdążyła chwycić brzeg parapetu. Zgrabne palce zacisnęły się na nim kurczowo. Wiatr kusząco owiewał jej gołe nogi, chlastał śniegiem.

Cisza.

Znowu dzwonek. Poczuła, że palce odmawiają posłuszeństwa. Życie nie przesunęło się jej przed oczami wichrem slajdów, jak przecież powinno w chwili śmierci. Zamiast tego zobaczyła nagle ogoloną głowę i bezczelne oczy. "Locha-rottweiler..." - pomyślała i rozwarła palce.

Nawet go nie znała.

belmondek : :