Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum 11 marca 2004


mar 11 2004 wierność
Komentarze: 7

Postanowiłem dać znak swojego życia na blogu. Więc daje <znak.gif>. Pyzatym jestem po urlopie, ni mam już worów pod oczami, nie mam zmęczonego wzroku, uśmiech jak zawsze i jak zawsze szalone niczym nieskoordynowane myśli. Nio i mam dziewczynę. Fantastyczna osoba, bardzo taka, jakiej teraz potrzebuje, dosłownie mój ideał na ten moment i do tego ładna. Heh.

Życie jest nie sprawiedliwe, łajdak zawsze będzie miał szczęście i w kartach i w miłości, a taki, co mu zależy i się przejmuje, zupełnie nieznany nikomu umiera w samotności. Czas poprzeklinać: kurwa.

No i właśnie gdzieś tu chyba leży problem. Ja nie potrafię z nią żyć. Im bardziej ona staje się przy mnie szczęśliwa i im większym staje się dla mnie ideałem, tym bardziej męczę się przy jej boku. Czy, ja jestem pojebany. Założę się o wszystko co mam, że 90% facetów na tej ziemi skakała by z radości gdyby choćby się do nich odezwała, rzuciła spojrzenie, powiedziała pragnę Cię tu i teraz, ale nie ja.

Już jakiś czas zastanawiam się dlaczego tak jest, skąd się to wzięło i powiem szczerze, że tylko jedno mi przychodzi do głowy, to jest strach. Zwyczajnie się boję, że to koniec lekkoduchostwa, braku odpowiedzialności za czyny, no i koniec z dziewczynami innymi niż ona. To ostatnie jest chyba w tym wszystkim najgorsze. Nie dlatego, że nie mogę się z tym rozstać. Wręcz przeciwnie strasznie bym chciał się pozbyć tego i być jej wiernym. Tyle, że ja już mam po prostu taki charakter, jakiś pierdolony instynkt czy coś tam innego jakkolwiek to nazwać co powoduje, że mimo, że chce to nie potrafię odmówić, nie spojrzeć w stronę innej, nie postawić jej drinka, nie sprawdzić jaki ma humor, nie zobaczyć jak tańczy, nie sprawdzić gdzie mieszka, nie dotknąć jej piersi, ust, nosa, nie kopulować z nią przez całą noc, jedną, drugą, czwartą, nie potrafię. Ale chce, bardzo chce, i na razie się trzymam, ale jak długo, bo główka chodzi dookoła. Dam radę.

Wiem, że na to jest taki jeden sposób miłość, ale nie zakocham się przecież w niej na siłę. Co nie??????

Sorki, za to że ta notka jest taka bez składu i ładu ale ja jestem właśnie teraz bez składu i ładu.

belmondek : :