Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum 29 stycznia 2004


sty 29 2004 wyrwane z pamiętnika
Komentarze: 2

Czasem idziesz ulicą i spotykasz trzy miliony przypadkowych znajomych. Co tam? Co u Ciebie? Jak się masz? Mnóstwo zasadniczo słabo zrozumiałych pytań, najczęściej nie docierają do mnie. Badawczo podnoszę wzrok, uśmiech: nie no wiesz po staremu. Co u Magdy? Hm, no widzisz tylko tu nie ma nic po staremu. Nie jesteśmy razem. A, to przykro mi. A mi nie. Nie, nie jest mi przykro, nie jest mi źle nic mi nie jest. Zapomnij o tym tak jak ja staram się zapomnieć. Zresztą, co Cię to obchodzi, przykro Ci? Zero, jest w Tobie tyle szczerości, co nic. Pewnie w duchu się cieszysz. Magda w końcu jest wolna. Masz szanse. Zawsze przecież Ci się podobała. Fajna jest, młoda, śliczna, inteligentna, trochę zmanierowana, kokietka, z najśliczniejszymi oczyma, z tych, w jakie spoglądałeś i spoglądać Ci przyjdzie, sam sex podany na białym, bawełnianym obrusie, przyozdobionym purpurową, skąpą, wstążeczką. Spluwasz idziesz dalej. Czym tu się przejmować jutro spotkasz go znowu i zapyta o to samo. Jak katarynka, taki longplay. Skręcasz w zakamarek rynku. Stare miasto jest strasznie podniecające. Klub muzyczny. Szybka decyzja, wchodzisz. Od progu słyszysz świniaku, co tu robisz, cześć gościu, dachu mordo, choć się przytul. Starzy bywalcy, myślisz. No cóż jesteś skazany na ich obecność, obecność przecież w samotności piwo zawsze smakowało Ci lepiej. Uwielbiam wzrok tych przygaszonych lekko dziewczynek, łapie ich próżniacza zazdrość: oni go znają a my nie! W takich sytuacjach czujesz się jak chodzący obciach na dwóch nogach. Jak Gabryś, Piasek i Ewa Bem razem wzięci. Przy barze, Babciu daje Ci buteleczyne  Tyskiego, zimne z lodóweczki. Wersja VIP nie każdy dostaje browarem z zamrażalnika. Nawet się nie rozglądając zapalasz papierosa. Pierwszy dym najsmaczniejszy, jeszcze dwie sekundy spokoju i masz już sępa przy pasie. Słodki, kobiecy, bardzo ciepły głos, zadaje pytanie poczęstujesz mnie papierosem? Nie podnosząc głowy podajesz paczkę Paluchów light, ogień. Wiesz, że jeszcze nie masz jej z głowy. Dalej nawet nie spoglądasz jej stronę. To ja irytuje, zaciekawia, postawa twardziela, czy coś tam dziwi. Wiesz co myśli: jak to ja tu, przy nim, sama, inny zacząłby mówić, przedstawiłby się, podałby parę epitetów, których brzmienie nastręcza prawdopodobieństwo ich komplementarnego charakteru, a których słyszałam już tyle, że nie cieszą ani nie bawią. Myślisz: może ma zły humor, o to coś dla mnie, potrafię mu pomóc. Ty dalej siedzisz. Skinienie na Wojtka. Już po chwili słyszysz kojący dźwięk sheikera. Lecący long, wypełniony błękitem boskiego wiatru nastraja Cię dobrze na dzisiejsze popołudnie, takie 250 ml wytrawnego smaku śmierci. Drugi ląduje przed nosem damy obok. Nie spojrzałeś na nią nawet przecież, skąd wiesz, że jest ładna, może właśnie siedzi obok Ciebie szkaradztwo, które będzie Cię, za tą mieszankę trującej wódki, bolsa blue, soku z grapefruita i lodu, stręczyć przez cały wieczór? No wiesz przecież. Nie jesteś głupi. Sam ją przecież sprowokowałeś wzrokiem wchodząc, a pyzatym to ona przyszła do Ciebie, więc jest pewna swego, zna swoją wartość, nie lubi być przeźroczysta, a takie są zawsze ładne. Widok drinka nawet jej nie zaskoczył, powiedziała tylko dziękuje. Spojrzała. Teraz jesteś pewny, że zaraz zapyta, co Ci jest? Mijają cztery sekundy i jakby przepowiednia się sprawdziła: Coś się stało? To pytanie w połączeniu z Twoimi myślami wywołuje w Tobie ironiczny gardłowy śmiech. Twarz pokerzysty nie zmienia się jednak. Głęboki oddech. Podnosisz wzrok spoglądasz na nią tak, jak byś się dopiero obudził po całonocnym maratonie i zobaczył ją nagą wpatrzoną w Ciebie wzrokiem spełnienia. Wysuwasz delikatnie koniec języka. Tylko patrzysz. To ją dezorientuje. Wiesz, co teraz chce usłyszeć i wiesz, co myśli, że zaraz powiesz. Wydaje jej się, że za półtorej godziny jak gejzer nie będziesz mógł wytrzymać w jej obecności, będziesz szukał pretekstu żeby wyciągnąć od niej choćby numer telefonu, choćby jeszcze tylko twierdzącą odpowiedź na pytanie: spotkamy się jeszcze? A Ty z uporem maniaka tylko patrzysz. Końcu otwierasz delikatnie usta. Dźwięk Twojego ciepłego głosu radiowca przyprawia ją o drżenie. Mówisz tylko jedno zdanie. Wiesz jesteś piękna, chodźmy się kochać. Oburzenie w jej oczach upewnia Cię tylko w przeświadczeniu, że…

Rano budzisz się po całonocnym maratonie i widzisz ją nagą wpatrzoną w Ciebie wzrokiem spełnienia.

 

belmondek : :