Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum lipiec 2004


lip 01 2004 sznghajska kochanka ;]
Komentarze: 4

Nie zgadzaj się, żeby podwozili cię obcy faceci -

I pamiętaj, że wszyscy faceci są obcy jak cholera.

Robin Morgan

 

Dajcie dziewczynie odpowiednie buty,

A podbije cały świat.

Marilyn Monroe

 

 

Wróciłam do Szanghaju. Życie toczyło się swoją pokręconą, z góry ustaloną koleiną.

Miałam wrażenie, że chudnę. Soki mojego ciała zmieniały się w czarny atrament, przeciekały ze mnie do pióra, przesączały się w każde słowo i każdą napisaną frazę.

Dania na wynos z Małego Syczuanu zjawiały się regularnie, dostarczane przez Małego Dinga. Kiedy miałam dobry humor, pożyczałam mu książki do czytania. Pewnego razu przyniósł kawałek, który napisał dla "Głosu serca", rubryki przyjezdnych robotników w szanghajskiej popołudniówce "Nowy Lud". Przeczytałam ten tekst i zaskoczyło mnie, że pisał w niezłym stylu i zdradzał oryginalny styl myślenia. Nieśmiało przyznał się, że marzy o napisaniu książki. Zdaniem Kundery w dwudziestym pierwszym wieku każdy z nas może zostać pisarzem. Musimy tylko chwycić pióro i opowiedzieć własne historie. Pragnienie otwarcia serca przed innymi jest duchową potrzebą, znaną każdej ludzkiej istocie.

Ubrana w piżamę, z włosami w nieładzie, pisałam po nocach. Wczesnym rankiem, kiedy budziłam się i unosiłam głowę z blatu biurka, miałam sine plamy z atramentu na czole. Wiedziałam, że pokój będzie pusty i cichy. Ani śladu Tiantiana, telefon nie zadzwoni (chociaż potem zaczęłam wyłączać telefon i zapominałam wsunąć wtyczkę z powrotem do gniazdka). Później szłam do łóżka, kładłam się i trochę dosypiałam.

Któregoś wieczoru około dziesiątek nagle poderwało mnie pukanie do drzwi. Poczułam wdzięczność, bo zdarzyło się w samą porę, żeby wybawić mnie z koszmaru. Śniło mi się, że Tiantian znalazł się w staroświeckim pociągu ciągniętym przez parową lokomotywę, pełnym obcych. Bezradnie patrzyłam na ruszający pociąg; prawie musnął moją twarz. Mężczyzna w wojskowym mundurze i stalowym hełmie wskoczył do środka, ale ja wahałam się przez sekundę i pociąg minął mnie z rykiem. Krzyknęłam w krańcowej rozpaczy, nienawidziłam się za to, że źle spojrzałam na zegarek albo pomyliłam godzinę odjazdu. Może w ostatniej sekundzie po prostu zabrakło mi odwagi. żeby wskoczyć. Według mnie sen sugerował, że jesteśmy z Tiantianem tylko przelotnymi znajomymi.

Otworzyłam drzwi, żeby znaleźć za nimi Madonnę ubraną na czarno, z papierosem zwisającym z kącika ust. W czerni wydawała się wyjątkowo szczupła i długonoga.

Byłam jeszcze zamroczona snem, więc z początku nie zauważyłam w jej zachowaniu niczego niezwykłego. Wyglądało na to, że piła i jak zwykle wylała na siebie za dużo Opium. Włosy zwinęła na czubku głowy, w staroświeckim stylu, oczy miała szklane. Coś sprawiło, że poczułam się przy niej nieswojo.

- Boże, siedzisz tu zamknięta cały ten czas? Dalej piszesz bez przerwy? - Zrobiła kilka kroków w głąb pokoju.

- Właśnie miałam koszmarny sen. - Mówiąc to, zdałam sobie sprawę, że cały dzień nic nie miałam w ustach. - Jadłaś już kolację? - zapytałam.

- Okej, chodźmy zjeść coś porządnego. Ja stawiam. - Madonna zdusiła niedopałek, rzuciła mi swój płaszcz i usiadła na kanapie, żeby zaczekać, aż się przygotuję.

Jej biały volkswagen Santana 2000 był zaparkowany przed domem. Otworzyła drzwi i uruchomiła silnik. Usiadłam obok niej, zapięłam pas i samochód ruszył z piskiem. Wszystkie okna miał otwarte. Okazało się, że palenie na wietrze to prawdziwa przyjemność, stwarzająca złudzenie, że wszystkie zmartwienia po prostu się rozwiewają. Madonna wjechała na przejazd nad autostradą. Odkąd te przejazdy zaczęły się pojawiać wokół Szanghaju, pojawiły się też bandy demonów szybkości. Ze stereo płynęła piosenka tajwańskiej gwiazdy pop, Jeffa Changa: "Masz innego faceta? Nie bój się, że mnie zranisz. Po prostu mi to powiedz".

W tym momencie olśniło mnie, zrozumiałam, że Madonna nie była sobą. Nagle przypomniałam sobie, że wpadłam na Ah Dicka i moją kuzynkę Zhu Sha w pubie Goya i już miałam pełny obraz.

Madonna to ktoś trudny do rozszyfrowania. Styl życia, jaki prowadzi, jest po prostu za bardzo improwizowany, beztroski i zbyt intensywny. Nigdy nie byłam w stanie odgadnąć, choćby z pewną dozą prawdopodobieństwa, jakiego rodzaju przeszłość, teraźniejszość i przyszłość jest jej udziałem. I nie potrafiłam ocenić, czy poważnie myślała o Ah Dicku, ponieważ z tego, co mówiła, miała mnóstwo podobnych kochanków. Biorąc to pod uwagę, trudno się spodziewać, żeby Ah Dick miał stanowić ostatni deser w jej menu.

- Na co masz ochotę? Chińszczyna? Coś zachodniego? Albo coś japońskiego?

- Wszystko jedno - odparłam.

- Co za porażka. Nienawidzę, kiedy ludzie mówią: "wszystko jedno, wszystko jedno". Zastanów się trochę i wybierz.

- Niech będzie po japońsku - powiedziałam. To miasto ma wielkie upodobanie do wszystkiego, co japońskie. Piosenki Anmura Namie, książki Murakami Haruki, programy telewizyjne Kimury Takuya, niezliczone japońskie komiksy i wyprodukowane przez Japończyków elektryczne urządzenia podbiły serca mieszkańców Szanghaju. A ja uwielbiam japońską kuchnię i kosmetyki, uważam, że jedno i drugie jest ożywcze i wyrafinowane.

Madonna zatrzymała się przed restauracją Edo na Donghu. Światło rozlewało się na podłogowych płytkach jak płynny bursztyn, podczas gdy schludni kelnerzy, ubrani w firmowe stroje, celowo przemierzali restaurację. Po kolei podawano nam zamówione chawan mushi, sushi z tuńczyka, pikle z ogórków i suszone krewetki oraz zupę z wodorostów.

- Wiedziałaś, że zerwałam z Ah Dickiem? - zapytała, patrząc ponuro.

- Naprawdę? Czemu? - Rzeczywiście nie znałam szczegółów całej sprawy i nie chciałam się przyznać, że widziałam Zhu Sha z Ah Dickiem w pubie Goya. Zhu Sha jest moją kuzynką, a Madonna przyjaciółką, więc musiałam spróbować pozostać bezstronna.

- Cały czas chowasz głowę w piasek? Twoja kuzynka Zhu Sha ukradła mojego faceta - prychnęła i wychyliła szklaneczkę sake.

- A czy czasami Ah Dick nie wykonał pierwszego ruchu? - zapytałam spokojnie.

Zhu Sha to skończona dama. Rano, z nienagannym makijażem, wsiada do klimatyzowanego autobusu albo taksówki i jedzie do biura. W południe zamawia "zestaw obiadowy dla kierownictwa" w kawiarni czy restauracji w zachodnim stylu. A wieczorem, kiedy zaczynają błyszczeć kolorowe światła, można ją znaleźć wśród młodych kobiet paradujących przed wystawami domu towarowego Maison Modes na Huaihai, gdzie w cichej chwale prezentuje się najnowsze marki światowej klasy. Potem zjeżdżają windą do metra na Changshu, z pełnym satysfakcji zmęczeniem malującym się na twarzach o świeżo poprawionym makijażu.

To dlatego, że w Szanghaju mieszka tyle kobiet w typie Zhu Sha, rozgorączkowanie miasta łagodzi kobieca elegancja. Bezsensowne znudzenie niezamężnych kobiet Eileen Chang i wyrafinowana melancholia pisarstwa Chen Danyan mają tu swoje korzenie. Niektórzy nazywają Szanghaj "Miastem Kobiet", ale to pewnie przez porównanie z miastami w stylu macho z północnych Chin.

Myślałam, że rozgryzłam Ah Dicka, że potrafię odgadnąć każdą jego myśl, a jednak nie zgadłam, że tak szybko przestanie się mną interesować. Mam masę pieniędzy, ale jestem brzydka,

prawda? - powiedziała Madonna, z uśmiechem dotykając mojej ręki, i odwróciła głowę trochę bardziej do światła.

Zobaczyłam twarz, którą trudno byłoby nazwać ładną, za to nie dało się jej łatwo zapomnieć: ostre rysy, biegnące ukosem brwi, blada skóra o lekko rozszerzonych porach i kosztowna szminka, która prawie kapała z ust. Dawniej piękna, teraz zmieniona w sen, w którym wierzbowe gałęzie uschły, chmury się rozwiały i niesione wiatrem płatki opadły na ziemię. Twarz przeżarta przez przyjemności, zapalczywość i marzenia, a wszystko to zostawiło na niej blizny, tak że stała się wyrazista, choć zniszczona, zdolna ranić i jednocześnie podatna na zranienie.

Uśmiechnęła się, oczy miała wilgotne. Była chodzącą kobiecą historią, egzemplarzem pokazowym, nosicielką póz, wartości i instynktów wszystkich kobiet.

- Naprawdę zależy ci na Ah Dicku? - zapytałam.

- Nie jestem pewna... Chyba w głębi serca nie potrafię się z tym pogodzić... W końcu to on rzucił mnie. Czuję się wypalona i nie chcę szukać nowego mężczyzny. Prawdopodobnie nie ma młodych mężczyzn, którzy byliby mną zainteresowani. Piła sake jak wodę i jej twarz płonęła głęboką czerwienią, niczym słoneczniki van Gogha w pełnym słońcu. Byłam kompletnie zaskoczona, kiedy rzuciła swoją filiżankę na ziemię, gdzie roztrzaskała się jak biały jadeit.

Pędem zjawił się kelner.

- Przepraszam, to się stało niechcący - pospieszyłam z wyjaśnieniem.

- Naprawdę straszna z ciebie szczęściara. Masz Tiantiana i masz Marka. Prawda? Masz wszystko. Czy to nie szczęście dla kobiety? - Cały czas trzymała mnie za rękę i moja dłoń pokryła się zimnym potem.

- Co z Markiem? - starałam się zachować spokój.

Obserwował nas kelner o wyglądzie ucznia. Dwie młode kobiety omawiające swoje życie osobiste siłą rzeczy zwracają uwagę.

- Nie próbuj mnie oszukiwać, Coco. Przed moim bystrym okiem nic się nie ukryje. I mam intuicję. Nie na darmo pracowałam na południu jako mami, rozumiesz. Nie obawiaj się, nie zamierzam powiedzieć Tiantianowi. - Uśmiechnęła się. - To by go wykończyło. Jest zbyt naiwny, za słaby. A ty nie zrobiłaś niczego złego. Rozumiem cię.

Położyłam obie ręce na głowie, bo zwodnicza sake zaczęła już działać. Byłam zamroczona i miałam wrażenie, że płynę.

- Jestem pijana - stwierdziłam.

- Chodźmy na masaż twarzy. Tu obok. - Madonna zapłaciła rachunek, wzięła mnie za rękę i poprowadziła z restauracji do sąsiedniego salonu piękności.

Salon nie był duży. Wszystkie cztery ściany pokrywały obrazy - oryginały i kopie. Właściciel miał artystyczne wykształcenie i od czasu do czasu do środka wchodzili mężczyźni - nie żeby przyglądać się kobietom, ale kupić autentyk kogoś w rodzaju Lin Fengmian.

Lekka muzyka. Delikatny zapach owoców. Gładkie twarze młodych kobiet.

Leżałam na łóżku obok Madonny, z dwoma chłodnymi plastrami ogórka, zakrywającymi oczy. Delikatne palce zwinnie przesuwały się po mojej twarzy. Muzyka potrafi ukołysać do snu i Madonna powiedziała, że często zasypia w trakcie masażu. Atmosfera sprzyja subtelnemu uczuciu poufałości i sympatii łączącej kobiety. Głaskanie twarzy nefrytowymi dziewczęcymi palcami jest znacznie przyjemniejsze niż męski dotyk.

Salon przesiąknięty był nieznacznie lesbijskim klimatem. Gdzieś obok trwał permanentny makijaż brwi i docierało do mnie ledwie słyszalne bzyczenie, gdy metal dotykał skóry. Podniosło mi to wszystkie włosy. Po chwili jednak odprężyłam się i zasnęłam, rozkoszując się myślą, że po obudzeniu będę wyglądać jak młoda Elizabeth Taylor.

Biały santana mknął po pustej drodze, na podobieństwo wiatru. Słuchałyśmy radia, paliłyśmy i cieszyłyśmy się chwilą spokoju.

- Nie chcę wracać do siebie. Za dużo tam miejsca i za cicho. Bez mężczyzny to prawie grób. Możemy pojechać do ciebie? - zapytała Madonna.

 

Kiwnęłam głową, że się zgadzam.

Długo siedziała w łazience. Dodzwoniłam się do Tiantiana, ale głos miał senny (jak zwykle przez telefon). Linią telefoniczną płynął do moich uszu znajomy oddech.

- Już spałeś? Zadzwonię później - powiedziałam.

- Mm, nie, w porządku... bardzo mi wygodnie. Chyba miałem sen, śniłaś mi się. I śpiewały ptaki. Chcę zjeść całą michę twojego ukraińskiego barszczu... Czy w Szanghaju jest zimno? - Pociągnął nosem. Pewnie się przeziębił.

- Niezbyt. Madonna zostanie u mnie na noc. Fatalnie się czuje. Ah Dick i Zhu Sha zaczęli się spotykać... A ty i Futrzanka, oboje jesteście zdrowi?

- Futrzanka miała biegunkę, więc zabrałem ją do weterynarza. Dali jej zastrzyk i jakieś lekarstwo. A ja jestem zaziębiony od kąpieli w oceanie, ale to nic poważnego. Widziałem film Hitchcocka. Stylem trochę przypominał filmy sztuki walki Gu Longa. A, przy okazji chcę ci opowiedzieć o czymś, co widziałem na własne oczy. Wczoraj, kiedy jechałem autobusem, wsiadł młody punk. Miał najwyżej czternaście, piętnaście lat - ciągnął Tiantian. - I na oczach wszystkich zerwał złoty naszyjnik z szyi jakiejś kobiety w średnim wieku. Nikt nie zrobił nic, żeby go powstrzymać, a on po prostu wysiadł z autobusu i zniknął.

- Potworne - stwierdziłam. - Musisz być ostrożśny. Bardzo za tobą tęsknię.

- Ja też. Dobrze jest mieć za kim tęsknić.

- Kiedy wracasz do domu? - zapytałam.

- Kiedy skończę czytać parę książek i zrobię jeszcze kilka szkiców. Ludzie tu są inni niż w Szanghaju. Czuje się południowo-wschodnią Azję.

- Okej. Buziaczek dla ciebie. - Rozległo się cmoknięcie, a potem policzyliśmy raz, dwa, trzy i jednocześnie odłożyliśmy słuchawki.

Madonna zawołała z łazienki:

- Kochanie, podaj mi szlafrok.

Otworzyłam szafę i wyjęłam jeden ze szlafroków Tiantiana, z bawełnianą podszewką. Zdążyła już otworzyć drzwi i wycierała się w kłębach pary. Rzuciłam jej szlafrok, a ona przybrała zalotną pozę Marilyn Monroe z plakatu.

- Co myślisz o mojej figurze? Wciąż atrakcyjna?

Założyłam ręce, obejrzałam Madonnę od góry do dołu i kazałam jej jeszcze pokazać się z tyłu. Posłusznie zrobiła półobrót, a potem okręciła się dookoła.

- I co? - Wpatrywała się we mnie z entuzjazmem.

- Mam powiedzieć prawdę? - zapytałam.

- Oczywiście.

- Twoje ciało nosi ślady wielu mężczyzn, przynajmniej setki.

- To znaczy? - zapytała, nie wkładając szlafroka.

- Piersi masz niezłe. Trochę za małe, ale ładnie mieszczą się w dłoni. Nogi szczupłe. Najmocniejszy punkt to szyja. Takie szyje mają tylko szlachetnie urodzone kobiety z Zachodu. Ale twoje ciało jest zbyt zmęczone. Obciążone wspomnieniem zbyt wielu mężczyzn.

Podszczypywała piersi, litując się nad sobą, lecz jednocześnie traktowała je jak małe skarby. Kiedy mówiłam, pieściła swoje nogi, a potem przesunęła dłonie w górę, żeby dotknąć tej doskonałej szyi.

- Uwielbiam się. Im jestem starsza i bardziej odczuwam zmęczenie, tym mocniej uwielbiam samą siebie. Nie uważasz, że jestem atrakcyjna? - dopytywała się.

Minęłam ją i wyszłam z łazienki. Po prostu nie mogłam znieść tego, w jaki sposób się pieściła. Nie można było się tym nie podniecić, mniejsza o płeć.

- U ciebie jest nawet wygodniej niż u mnie! - odezwała się głośno zza moich pleców.

 

Chciała poplotkować, więc leżałyśmy w jednym łóżku, obok siebie, przykryte moją narzutą. Światło było przyćmione i za nosem Madonny widziałam moją szafę i okno. Kiedy studiowałam na Fudan, dziewczyny-współlokatorki często sypiały w jednym łóżku. To chyba najlepsze miejsce, żeby dzielić się sekretami, upodobaniami, pragnieniami, upokorzeniami i marzeniami, takimi jak niezwykła przyjaźń, intuicyjnie odczuwane zaufanie i podświadome niepokoje, jakich nie zrozumiałby żaden mężczyzna. Madonna opowiedziała mi historie ze swojej przeszłości, a ja zrewanżowałam się własnymi - które oczywiście nie były tak barwne.

Jej życie przypominało szał dzikiej, falującej chińskiej kaligrafii, powstającej pod wpływem alkoholu. Moje było bardziej jednolitym, zaokrąglonym odręcznym pismem; ból, niepokój, szczęście i przymus nie uczyniły ze mnie wyrzutka. Wciąż byłam miłą, delikatną dziewczyną... przynajmniej istniał ktoś, w czyich oczach taka właśnie byłam.

Madonna dorastała w zabudowanej ruderami szanghajskiej dzielnicy Zhabei i od wczesnej młodości chciała zostać artystką (a później brała artystów na kochanków). Mając szesnaście lat, wypadła z szeregów przykładnego społeczeństwa. Jej ojciec i starszy brat byli pijakami i wyżywali się niej, kiedy grzali wódę. Stopniowo ich okrucieństwo nabrało seksualnych podtekstów i kopali ją albo rzucali palące się papierosy na jej pierś. Matka, kobieta o słabej woli, nie potrafiła ochronić córki.

Pewnego dnia Madonna wsiadła do pociągu, który jechał do Kantonu. Nie miała specjalnego wyboru. Zaczęła pracować w barze, towarzyszyła gościom, kiedy pili. (Miasta na południu przeżywały wówczas boom: było tam mnóstwo bogaczy, niektórzy tak bogaci, że brak słów). Każdy najmniejszy ruch Madonny zdradzał wyrafinowanie, jakiego nie miały kobiety z innych prowincji. Klienci ją lubili, przypodchlebiali się i chętnie wyświadczali przysługi. Pozycja zawodowa Madonny szybko się poprawiała i w krótkim czasie zaczęła rekrutować dziewczęta i prowadzić własny interes.

Nazywano ją "cudzoziemską laleczką", czułe przezwisko, które mieszkańcy Szanghaju nadają ładnym dziewczynom o jasnej skórze. Ubierała się w długie czarne suknie na cieniutkich ramiączkach i nosiła brylantowe kolczyki od adoratorów. Z czarnymi włosami otaczającymi białą twarz wyglądała jak królowa, która mieszka w odosobnionym pałacu, ukrytym za warstwą ciężkich zasłon. Dzięki zawiłej sieci podejrzanych układów miała znaczne wpływy.

- Kiedy wspominam sceny z tamtego okresu życia, naprawdę wydaje mi się, że to było inne wcielenie. Cały ten klimat oddaje prosty tytuł: Piękna i bestia.. I po mistrzowsku opanowałam zasady udomowiania mężczyzn. Może kiedy się zestarzeję, napiszę książkę tylko dla kobiet, książkę, która nauczy je rozumieć męski umysł i objaśni jego najgorsze strony. Żeby zabić węża, trzeba go uderzyć poniżej głowy i powyżej brzucha. Także mężczyźni mają wrażliwe punkty. W dzisiejszych czasach dziewczyny wcześniej dojrzewają, są twardsze i odważniejsze od nas, ale pod wieloma względami w dalszym ciągu stoją na przegranej pozycji. - Poprawiła poduszkę, zerknęła na mnie i zapytała: - Zgadzasz się?

- Kiedy się bliżej przyjrzeć, system socjalny wciąż umniejsza znaczenie kobiecych potrzeb. Nie popiera też ich wysiłków prowadzących do rozpoznania własnej wartości - powiedziałam. - Dziewczyny, które znają "mądrość ulicy", gnębi się jako "prostackie", a te bardziej delikatne uznaje się za dekoracyjne puste główki.

- Tak czy owak, dziewczyny muszą zacząć myśleć. Odrobina inteligencji nikomu nie zaszkodzi.

Madonna umilkła i chciała wiedzieć, czy się z nią zgadzam. Potwierdziłam. Nie ustawiłabym się w szeregu walczących o prawa kobiet, lecz jej słowa brzmiały prawdziwie i pomogły mi odkryć miejsce, w którym chowała głębsze i bardziej dojrzałe myśli.

- A jak to się stało, że wyszłaś za mąż... za tego nieżyjącego? - zapytałam.

- Wydarzyło się coś, co dało mi nauczkę; zrozumiałam, że na tym świecie, bez względu na to, jakie wpływy osiągnę dzięki swoim koneksjom, jestem tylko ślicznym kwiatkiem, który szybko więdnie. W tamtym okresie bardzo polubiłam dziewczynę z Chengdu. Studiowała zarządzanie na Uniwersytecie Syczuańskim, dużo czytała i potrafiła rozmawiać ze mną o sprawach związanych ze sztuką (Okej, wiem, że potrafię być dość wulgarna, ale od dziecka pociągał mnie świat sztuki. A wtedy jeden z moich chłopaków skończył Instytut Sztuki w Kantonie i malował surrealistyczne obrazy, podobnie jak Ah Dick). Dziewczyna nie miała gdzie mieszkać, więc zgodziłam się, żeby została u mnie. Pewnego wieczoru przyszło jej szukać trzech facetów o zawziętym wyglądzie.

Okazało się, że pochodzą z jej rodzinnego miasta w Syczuanie i stworzyli wspólny fundusz, który jej przekazali, żeby mogła przyjechać do Kantonu i zainwestować na giełdzie. Tak się złożyło, że dosłownie w jedną noc straciła wszystkie pieniądze, sto tysięcy juanów. Została bez gorsza i nie miała wyboru, zaczęła pracować jako panienka w barze. Unikała jednak kontaktów z innymi mieszkańcami Syczuanu i nie zawiadomiła inwestorów o swoim niepowodzeniu. W końcu faceci przyjechali na poszukiwania, z nożami. W momencie ich przyjścia brałam prysznic i kiedy mnie odkryli, też zabrali ze sobą. To było przerażające. Mój pokój został przewrócony do góry nogami, a biżuteria i trzydzieści tysięcy juanów skradzione. Wyjaśniłam, że nie mam z tym nic wspólnego i że powinni mnie puścić. Wtedy wepchnęli mi w usta knebel. Myślałam, że planują sprzedać nas handlarzom niewolników w Tajlandii albo Malezji. Siedziałyśmy zamknięte w ciemnym pomieszczeniu. Mózg miałam pusty, beznadzieja. Atmosfera była złowieszcza, jakby lada chwila coś miało się stać. Pomyśl tylko, kilka godzin wcześniej prowadziłam luksusowe życie, a teraz znalazłam się w sytuacji kawałka mięsa w ręku rzeźnika. Cóż to za żałosne przeznaczenie! Potem przyszli, paskudnie pobili tę dziewczynę i oznajmili, że nadaje się tylko na kurwę. Kiedy wyciągnęli mi szmatę z ust, postanowiłam zrobić, co się da, żeby ratować własną skórę, bez względu na wszystko. Wyrecytowałam długą listę nazwisk ważnych ludzi stojących po obu stronach granicy prawa, od szefa policji po gangsterów kontrolujących każdą ulicę. Wahali się przez chwilę i wyszli pogadać. Długo, naprawdę długo to trwało; wyglądało na to, że się kłócą. Potem trochę wyższy od pozostałej dwójki wrócił i oznajmił: "Okazuje się, że to ty jesteś tą słynną cudzoziemską laleczką. To wszystko nieporozumienie. Natychmiast odeślemy cię z powrotem".

Wilgotnymi zimnymi dłońmi ściskała moje ręce. Kiedy opowiadała swoją historię, palce jej drżały.

- Więc zdecydowałaś się wyjść za mąż? - zapytałam.

- Tak, żeby wydostać się z tego interesu - przyznała Madonna. - Był wtedy taki stary dziwak... multimilioner od handlu nieruchomościami... który chciał się ze mną ożenić. Przezwyciężyłam wstręt, jaki czułam na myśl o sypianiu z pomarszczoną mumią, i zgodziłam się. Przypuszczałam, że on długo nie pożyje i miałam rację. Teraz mam pieniądze i jestem wolna i szczęśliwsza od większości kobiet. Jeśli nawet jestem znudzoną głupawką, i tak mam się lepiej niż typowa bezrobotna szwaczka.

- Matka w rodzinie, która mieszka obok nas, została zwolniona, ale sytuacja nie wygląda rozpaczliwie. W dalszym ciągu gotuje na kolację ryż i warzywa i czeka, żeby jej mąż i dzieciak wrócili do domu - powiedziałam. - Cała trójka gromadzi się przy stole i radośnie razem zajadają. Bóg jest w porządku. Coś daje, a coś innego zabiera. Więc czasami uważam, że to moi sąsiedzi mają szczęście.

- Okej. Możliwe, że masz trochę racji. Czas spać - stwierdziła Madonna. Z rękoma na moich ramionach, oddychając coraz głośniej, zapadła w głęboki sen.

Nie mogłam zasnąć. Ona i jej opowieść migotały mi w głowie na podobieństwo lampy. Przytuliła się do mnie mocno, całym ciałem, i czułam jej ciepło, żal i marzenia. Egzystowała na ziemi niczyjej, między zaufaniem a nieufnością. Miała niepokojąco zmysłowe ciało (będąc kobietą, odczuwałam to wyjątkowo wyraźnie) i otaczała ją przerażająca atmosfera niebezpieczeństwa. Doświadczyła rzeczy, o jakich większość normalnych ludzi nie miała pojęcia; czułam, że w każdej chwili może przestać panować nad sobą i będzie wówczas zabójcza jak nóż.

Spróbowałam rozluźnić jej uścisk, bo nie mogłam zasnąć. Madonna jednak objęła mnie mocniej. Jęczała przez sen, potem zaczęła namiętnie całować moją twarz, jej usta były wilgotne i niosły zagrożenie. Ale nie byłam Ah Dickiem ani innym mężczyzną z jej życia. Rozpaczliwie usiłowałam ją odepchnąć, lecz się nie obudziła. Jak bluszcz ciasno oplotła moje ciało. Było mi gorąco i poczułam przypływ paniki.

Nagle się ocknęła; szeroko otwarte oczy, mokre rzęsy.

- Czemu mnie trzymasz? - zapytała zrzędliwym tonem.

Widziałam jednak, że była raczej zadowolona.

- To ty mnie trzymasz - odparłam szeptem.

 

- O, musiało mi się coś śnić - westchnęła. - Widziałam Ah Dicka... może naprawdę się w nim zakochałam. Jestem po prostu taka samotna. - Wstała, włożyła szlafrok Tiantiana i uporządkowała włosy. - Lepiej pójdę spać do drugiego pokoju. - Wychodząc, nagle się uśmiechnęła, jej twarz przybrała dość niezwykły wyraz. Odwracając się, zapytała: - Podobało ci się, kiedy tak cię tuliłam?

- Boże! - wykrzywiłam się w stronę sufitu.

- Chyba naprawdę cię lubię. Poważnie. Mogłybyśmy być ze sobą bliżej. Może to dlatego, że nasze grzechy do siebie pasują. - Wykonała gest, który miał uprzedzić mój protest. - To znaczy, może mogłabym zostać agentką zajmującą się twoją cudowną powieścią.

 

belmondek : :